niedziela, 17 kwietnia 2016

Klapp Repacell 24h Antiage Luxurious Cream

Wreszcie nadeszła wiosna, a wraz z nią ciepły powiew wiatru, stonowane świeże odcienie przyrody, wszechogarniająca lekkość, łagodność i budzenie się do życia.

To, w jaki sposób nasza skóra przyjmie pierwsze promienie słońca i nabierze blasku będzie głównie zależeć od tego, jak przygotowałyśmy ją przez zimę.
Wszechobecny kult piękna wymusza na nas pościg za wieczną młodością, bycie doskonałą w każdym calu. Czas upływa, jednak na przekór niemu, genom , stresowi i czynnikom środowiskowym JA chcę pięknie i powoli się starzeć :)

Do znudzenia piszę, mówię, powtarzam i podkreślam, że lubię być na bieżąco z nowościami w dziedzinie kosmetologii i medycyny estetycznej. Przyglądam się materiałom prasowym marek, czytam wywiady ze specjalistami, artykuły i publikacje.
Jedną z marek, które od dawna kojarzyłam z pism o tematyce anti-aging była marka Klapp. Kilka lat temu przyjrzałam się ofercie marki i wybrałam preparaty z kwasem hialuronowym z serii X-Treme. Nie zrobiły na mnie wrażenia. 
O marce na długo zapomniałam. Planowane zabiegi w gabinecie kosmetycznym odłożyłam na odległe później (czytaj być może nigdy).

Do tej samej rzeki się nie wchodzi, ale ... podjęłam ryzyko w lutym. W łazience zamieszkał 24h Antiage Luxurious Cream z serii Repacell.



Repacell to linia kosmetyków bazująca na komórkowych badaniach telomerazy - enzymu, który określany jest enzymem młodości. W produktach tej serii zawarto kompleks TCR3-PLUS , który chroni telomery w dzień i w nocy zachowując długowieczność komórek , a tym samym przedłużając im życie. Krem zwiększa poziom nawilżenia i elastyczność skóry. Kontury twarzy oraz struktura skóry jest wzmocniona i napięta.

Przy regularnym stosowaniu pierwsze zmiany widoczne są już po 14 dniach:


  • zmniejszają się objawy starzenia
  • poprawia się napięcie skóry
  • zmarszczki są zredukowane , skóra wygładzona
  • zwiększa się poziom wody w naskórku


Kosmetyki Repacell są dostępne w 5 wersjach dostosowanych do rodzaju skóry (normalnej, wrażliwej, dojrzałej, mieszanej, suchej). Nie zawierają parabenów, PEG, olejów mineralnych i silikonów.

Mój krem zawierał dodatkowo ekstrakt z trzciny i igieł sosny, które zapewniają ukojenie i ochronę wrażliwej cerze. 




Krem otrzymujemy w opakowaniu kartonowym, które wyścielone jest materiałem. Produkt umieszczony jest w taki sposób, że nie migruje po kartoniku. Plastikowe opakowanie kremu jest poręczne i przykuwa wzrok kryształkami zatopionymi w wieczku. Wyróżnia się na tle innych produktów na łazienkowej półce.









Kremu używałam dwa razy dziennie przez 2 miesiące. Ma on konsystencję lekkiej śmietanki, wchłania się bardzo szybko, nie powodując uczucia ściągnięcia (moja zmora !). Nie powodował podrażnień, nałożony blisko oczu nie wywoływał łzawienia. Utrzymywał nawilżenie skóry (w ciągu dnia gdy jestem poza domem, w pracy zmywam twarz wodą termalną i nakładam emulsję Sensai, rano nakładam serum pod krem).
Produkt jest bardzo wydajny i naprawdę świetnie się rozprowadza na twarzy. Jedynym minusem, który muszę mu przyznać to zapach, który jak na mój nos jest nieco zbyt intensywny. Na szczęście krótko utrzymuje się na skórze a ja zdążyłam się do niego przyzwyczaić. Stosowanie kremu uważam za bardzo przyjemny etap w pielęgnacji.
Obietnice producenta pokrywają się z tym, co mogłam zaobserwować na swojej skórze. Głębokich zmarszczek nie posiadam, więc tego aspektu nie ocenię.

Krem polecę cerom wrażliwym, naczynkowym.

Marka Klapp zainteresowała mnie na tyle, by przyjrzeć się bliżej kremowi pod oczy Kiwicha- wypatrujcie wpisu za jakiś czas :)

Czy miałyście do czynienia z tą marką ?
Jakie są Wasze wrażenia?

Weronika




czwartek, 3 marca 2016

Denko


Nie jestem najlepsza w systematycznym publikowaniu recenzji zużytych kosmetyków. Zazwyczaj przypominam sobie o nich, kiedy już dawno wylądowały w koszu na śmieci. Taka ja.

Bardzo lubię używać peelingów do ciała. Jeśli Koleżanka pyta mnie co chciałabym znaleźć w upominkowym pudełku, zawsze odpowiadam - PEELING do ciała :)

Lubię mieć ich kilka- w zależności od nastroju, pory roku i pogody ;)



Peeling solny Equilibra towarzyszył mi w końcówce lata i jesienią. Skład ma naprawdę imponujący. Produkt idealnie wygładzał, odświeżał i odżywiał skórę. Jego spore opakowanie starczyło na długo, a olejek pozostawiał wrażenie przyjemnego ukojenia. 

Kosmetyk ten nie przypadnie do gustu wszystkim- wielbicielki ziołowych zapachów będą zadowolone, pozostałym dziewczynom radzę wybrać inny produkt :)

Skład: Sodium Chloride, Vitis Vinifera Seed Oil, Maris Sal, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Helianthus Annuus Seed Oil, Zea Mays Germ Oil, Aesculus Hippocastanum Seed Extract, Hedera Helix Leaf Extract, Centella Asiatica Extract, Rosmarinus Officinalis Leaf Oil, Menthol, Ascorbyl palmitate, Lecithin, Tocopherol, Citric Acid.

ps. używanie peelingu solnego kiedy właśnie podrapał Cię kot to również nienajlepszy pomysł ;)


Jestem pewna, że nie raz wspomniałam o swoim ulubionym żelu pod prysznic Elancyl. Ten tonizujący przyjemniaczek ma moc ! Dzięki temu produktowi zaczęłam szukać kosmetyków z wyciągiem z bluszczu w składzie. Jest on niesamowicie ożeźwiający! Nie może go u mnie zabraknąć.

Żel Fa Magic Oil był niczego sobie. Nie mogę mu nic zarzucić, ale też nie mogę za nic wyróżnić :) 






Suchy olejek Nuxe sprawdził się u mnie idealnie na ciało zmęczone pracą. Jego ciekawa konsystencja i zapach sprawiały, że używało się z wielką przyjemnością.


Płyn micelarny Mixa z dodatkiem alantoiny przeciw zaczerwienieniom- obecnie mój ulubiony ! Jest skuteczny i łagodny. Ma świetną pojemność i cenę. 



Emulsja micelarna Medisoft Anida - przyjemna, łagodna emulsja, którą zmywałam twarz wieczorem. Ma wygodną pompkę. Niestety muszę naskarżyć, nie usuwa całkowicie podkładu z twarzy i konieczna jest dodatkowa pomoc płynu micelarnego.



Pieniący się koszmarek Soraya. Płyn micelarny Nawilżanie i Dotlenianie. Tutaj zawód na całej linii- wysusza, nie radzi sobie z demakijażem. Nie polecam ! 

Jakie są Wasze zużycia w ostatnim czasie?


poniedziałek, 1 lutego 2016

Sisley Emulsion Phyto-Aromatique

Co zdradza, że jestem potwornie zmęczona?

a) moja mina
b) wygląd okolicy oczu 
c) obie odpowiedzi prawidłowe

Od czasu gdy zdałam sobie sprawę ile mówi o mnie moja skóra wokół oczu, zaczęłam zwracać na nią szczególną uwagę. Raz w tygodniu kładę maseczkę, peeling, używam serum pod oczy. Używam kremów pod oczy dwa razy dziennie. W ciągu dnia stawiam na lekki krem-emulsję, który pozwala na wykonanie makijażu niemal natychmiast po jego nałożeniu. 

Wybór właśnie tej emulsji ułatwiła próbka, którą otrzymałam u specjalistki marki Sisley. Pani Urszula doskonale odgadła moje potrzeby. Krem trafił na moją półkę.


 Emulsja Sisley Phyto-Aromatique usuwa pierwsze oznaki starzenie w okolicy oczu i ust. Zawiera połączenie wyciągów roślinnych (chmiel, skrzyp, ogórek) i olejków eterycznych (rumianek, rozmaryn), które sprawiają, że najdelikatniejsze partie twarzy odzyskują jędrność i elastyczność.
Emulsja nawilża, wygładza i łagodzi skórę, dzięki czemu skóra promienieje.



Krem- emulsja jest produktem niezwykle lekkim i przyjemnym w stosowaniu. Wchłania się szybko, pozostawiając skórę świetnie nawilżoną i gładką. Zapach produktu jest przyjemny, charakterystyczny dla marki :), ale zupełnie nieinwazyjny i niemęczący. Chwilkę po aplikacji można śmiało nałożyć makijaż, jeśli potrzeba :)



Śmiało mogę powiedzieć, że krem spełnia moje oczekiwania- odświeża spojrzenie, nawilża i koi zmęczoną skórę. Jest moim No.1 wśród produktów pod oczy na dzień.

Opakowanie zawierające 15ml ma dobrze działającą pompkę, która dozuje produkt w ilości odpowiedniej do aplikacji na skórę wokół oczu.

Jest MIŁOŚĆ :)

W jakim produkcie Ty się zakochałaś?

ps. Krem nie posiada filtrów przeciwsłonecznych.

środa, 27 stycznia 2016

La Mer The Moisturizing Cream

Krem legenda. Krem, który się kocha albo nienawidzi. Porównywany z kremem Nivea, oceniany i opisywany już wiele razy. 

Założyciel La Mer, Doktor Max Huber, docenił uzdrawiającą moc oceanu i oparł na właściwościach alg morskich recepturę kremu przywracającego zdrowy wygląd poparzonej skóry.W swoich kosmetykach La Mer stosuje wyłącznie algi zebrane ręcznie.

Krem nawilżający zawiera składnik odżywczy The Miracle Broth, który wpływa na zmianę struktury skóry-wnika w jej powierzchnię, aby uzupełnić zasoby wilgoci. Skóra po regeneracji promieniuje pełnią energii i młodzieńczą świeżością.

W czerwcu 2015 roku  Świętując Światowy Dzień Oceanów La Mer przygotował coroczną, limitowaną edycję legendarnego Crème de la Mer, w opakowaniu inspirowanym podwodnym życiem. Kremy te były dostępne w perfumeriach Douglas - w warszawskiej Arkadii i poznańskiej Galerii Stary Browar.




Krem otrzymujemy w 100ml słoiku. Jego konsystencja jest gęsta i tępa, wchłania się długo, ale nawilżenie jest wyczuwalne. Kremu używam na noc 2- 3 razy w tygodniu lub wtedy, gdy czuję że skóra go potrzebuje. 
Przed zakupem czytałam recenzję tego produktu na beautypedii i miałam obawy czy opisywany przez recenzentów składnik taki jak olejek eukaliptusowy rzeczywiście może  wywoływać podrażnienia- moje obawy nie znalazły na szczęście uzasadnienia.





Krem nie przypadnie do gustu wszystkim. Cerom tłustym prawdopodobnie bliżej będzie do wersji gel, a mieszanym soft. 




Jestem zadowolona, że mam go na półce. Mojej cerze bardzo służy :)

Jaki jest Twój ulubiony krem do twarzy?




niedziela, 24 stycznia 2016

Guerlain Super Aqua-Serum Light

Bardzo lubię przeglądać i czytać podsumowania, gdzie rzetelnie dokonuje się oceny i wyboru najlepszego kosmetyku. Przyznam, że dawniej bardzo łatwo ulegałam pokusom reklamowym i papkom blogowym- kupowałam produkty, które okazywały się rozczarowaniem- daleko mi było do podzielania zachwytów i rozpływania się nad działaniem, komfortem używania i spełnianiem obietnic. Zapychały mi półki i rujnowały kieszeń (wiem, wiem- każdy ma inna skórę :)

Dorosłam trochę i w gąszczu produktów zaczęłam typować bardziej racjonalnie.
Przestałam (albo przestaję) kupować w ciemno- proszę o pomoc konsultantkę, zabieram ze sobą próbki. Korzystam też z rad koleżanek, których cera ma podobne wymagania do mojej.

Moja skóra musi dużo pić- inaczej niemal każdy kosmetyk kolorowy wygląda na niej fatalnie. Właściwie nie używam kryjących ani ciężkich podkładów, chyba nigdy nie zdarzyło mi się "budować krycia" ani nakładać więcej niż jednej warstwy produktu. W zasadzie moim głównym zastrzeżeniem co do cery jest to, że jest płytko unaczyniona (o tym ,że lubi się przesuszać już wiesz ;).

Czasami nachodzi mnie chęć i mknę do stoiska makijażowego czy pielęgnacyjnego w perfumerii. 
Tak było i tamtego dnia. W warszawskiej Arkadii spotkałam dobrze zorientowaną w produktach do pielęgnacji konsultantkę. Po krótkim wywiadzie i przyjrzeniu się twarzy poleciła mi serię Super Aqua Guerlain

Po kilku dniach wróciłam po Serum Super Aqua Light.



Nie miałam pojęcia, że ten produkt ma już 25 lat :) Jego formułę udoskonalano kilkukrotnie, jednak fundamentem jest Aquacomplex- koktajl aktywnych składników, który oczyszcza wodę międzykomórkową, aktywuje cyrkulację wody w skórze oraz aktywuje naturalny proces oczyszczania, chroniąc jednocześnie wodoszczelność naskórka. 




Serum wzmacnia barierę utraty nawilżenia przez skórę i pobudzą w ten sposób jej zdolność wiązania wilgoci. W ten sposób skóra doznaje optymalnego nawilżenia, doskonale się regeneruje, a w dotyku jest  miękka i gładka i otrzymuje nowy blask. 

Super Aqua zapewnia skórze nawilżenie i zabezpiecza przed przedwczesnym starzeniem. Skóra odzyskuje swoją młodzieńczą objętość - jest promienna i świeża.




Wybrałam wersję light , gdyż kupowałam produkt latem. Lżejsza konsystencja odpowiadała mi pod każdym względem- szybko się wchłaniała nie pozostawiając uczucia lepkości, wygładzała cerę i pozostawiała komfort po nałożeniu (nie znoszę, gdy kosmetyk ściąga skórę !). Kiedy lato się skończyło, byłam w stanie nałożyć serum po zmyciu twarzy płynem micelarnym... i wyjść do pracy. Moja skóra nie wołała o dodatkowe nawilżenie (i tu muszę wtrącić koniecznie : po kilku godzinach zawsze zmywam twarz w pracy i stosuję wodę termalną, a potem krem lub nawilżający fluid).

Konsystencja produktu była dla mnie idealna- nie spływała z dłoni, ale nie była bardzo gęsta. Zapach był przyjemny, delikatny, nie dominował nad innymi produktami. 


Opakowanie jest szklane i dość ciężkie, pompka działa idealnie. 


Czy ten produkt ma jakieś wady? Jedną. Szybko się zużywa :) 


Jest to z pewnością serum, które poleciłabym swojej najlepszej przyjaciółce.


Co Ty poleciłabyś bliskiej osobie?



ps. Krem z linii Super Aqua pięknie poradził sobie z podrażnieniem twarzy po kąpieli słonecznej

niedziela, 10 stycznia 2016

Arbonne Odżywczy Szampon FC5


Wspominałam już na Instagramie, że dzięki moim znajomym zaczęłam odkrywać uroki wegańskich i wegetariańskich zakątków kulinarnych, co zmieniło moje wyobrażenie na temat tego sposobu odżywiania. Kilka lat wcześniej myślałam , że wybierając to, z czego powstanie posiłek weganin czy wegetarianin ma do wyboru sałatę, kotlet sojowy i ryż. Dzisiaj śmiało mogę przyznać, że gdybym nie poznała tylu smaków, aromatów (i wspaniałych ludzi przy okazji), moje życie byłoby nudne i szare.

 Przeniosłam swoją ciekawość do łazienki. 

Natrafiłam na Arbonne, markę dotąd zupełnie mi nieznaną z blogów czy internetu. Powstala ona 30 lat temu i wszystkie produkty opracowane są na składnikach roślinnych.  Słowo "Arbonne" oznacza „piękne drzewo” i pochodzi od nazwy małej wioski w Szwajcarii.

Na pierwszy ogień wybrałam produkty do włosów. Zaopatrzyłam się w szampon i odżywkę (o niej niebawem).





FC5 to linia kosmetyków Fresh Cell Technology, która opiera się na na wyciągach z pięciu owoców i warzyw nadających włosom połysk.
Kluczowe składniki roślinne to :

  • Kiwi (Actinidia chinensis): znakomite źródło przeciwutleniaczy
  • Truskawka (Fragaria vesca): znana z właściwości oczyszczających i tonizujących
  • Marchew (Daucus carota): koi, łagodzi, zawiera beta karoten 
  • Mango (Mangifera indica): odżywia i nawadnia
  • Dynia (Cucurbita pepo): nawilża; zawiera duże ilości beta karotenu 





 Szampon, który wybrałam jest bogaty w składniki nawilżające. Moje włosy są cienkie, nie lubią zostać obciążone, a zarazem mają tendencje do przesuszenia na końcach. Szamponów zwykle mam od kilku do kilkunastu (nie żartuję), bo ciągle dopatruje się w nich wad. W przypadku tego produkt mogę śmiało powiedzieć, że to pierwsza i nie ostatnia butelka. Włosy po umyciu są miękkie, lśniące i lekkie. Mogę je śmiało rozczesać bez dodatkowych wspomagaczy.
Dodatkowym atutem jest to, że mimo codziennego używania nie podrażnia skóry głowy, jest niezwykle delikatny.

Szampon stosuję w duecie z maską (raz-dwa razy w tygodniu). Uważam, że to produkty godne polecenia. 

Pojemność szamponu to 296ml. Cena 78zł.


Skład :

Aqua/Water/Eau, Sodium C14-16 Olein Sulfonate, Decyl Glucoside, Cocamidopropyl Hydroxysultaine, Lippia Citriodora Flower/Leaf/Stem Extract, Pelargonium Graveolens Flower/Leaf/Stem Extract, Acrylates/Aminoacrylates/C10-30 Alkyl Peg-20 Itaconate Copolymer, Cocamide Mipa, Sodium Cocoyl Isethionate, Stearic Acid, Glycol Stearate, Quaternium-80, Actinidia Chinensis (Kiwi) Fruit Extract, Betula Alba Leaf Extract, Cucumis Sativus (Cucumber) Fruit Extract, Humulus Lupulus (Hops) Extract, Hypericum Perforatum Extract, Nasturtium Officinale Extract, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract, Trifolium Pratense (Clover) Flower Extract, Urtica Dioica (Nettle) Extract, Retinyl Palmitate, Tocopherol, Magnesium Ascorbyl Phosphate, Panthenyl Ethyl Ether, Polyquaternium-10, Hydrolyzed Wheat Protein Pg-Propyl Silanetriol, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Biotin, Glycerin, Butylene Glycol, Illex Paraguariensis Leaf Extract, Citrus Grandis (Grapefruit) Peel Oil, Ferula Galbanilua (Galbanum) Resin Oil, Santalum Album (Sandalwood) Oil, Hexyl Acetate, Citrus Nobilis (Mandarin Orange) Peel Oil, Citrus Aurantium Bergamia (Bergamot) Fruit Oil, Ethyl Acetate, Citrus Aurantifolia (Lime) Oil, Cymbopogon Schoenanthus Oil, 3-Hexenol, Zingiber Officinale (Ginger) Root Oil, Citrus Limon (Lemon) Peel Oil, Geranyl Acetate, Allyl Caproate, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Oil, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Fruit Extract, Cananga Odorata Flower Oil, Amyl Cinnamal, Linalool, Linalyl Acetate, Beta-Ionone, Geraniol, Citronellol, Gamma-Undecalactone, Benzyl Acetate, Cis-3-Hexenyl Acetate, Styrax Benzoin Resin Extract, Citric Acid, Phenoxyethanol, Potassium Sorbate, Limonene, Alpha-Amyl Cinnamic Aldehyde


Czy miałaś okazję używać kosmetyków  tej marki? 

Ciekawa jestem opinii na temat produktów do twarzy.

środa, 6 stycznia 2016

Serge Lutens La religieuse


"Wybawienia od Dobra!

Równie biały jak śnieg
jest kwiat jaśminu.
Moja religia jest Czarna’’
Serge Lutens




Intrygujące, prawda? Wiedziona ciekawością trafiłam do perfumerii, by przekonać się o wyjątkowości kompozycji La religieuse. Kiedy się pojawiła, mnogość opinii i ich skrajność zafascynowała mnie na tyle, że uznałam za konieczność poznać ją na własnej skórze.






Wodę perfumowaną La religieuse wypełnia jaśmin, kadzidło, cywet i piżmo.
I właśnie jaśmin obecny jest od pierwszej chwili. Towarzyszy mu białe piżmo, które nadaje mu ciepło i pewną ...cielesność? Puentą zapachu jest słodko-gorzkie kadzidło.



Jest kontrowersyjny. Tajemniczy i nieprzewidywalny.

Pierwsze spotkanie nie należało do udanych, wypsikany blotter ugrzązł na dnie torebki zupełnie zapomniany.

Po pewnym czasie kolejny raz odwiedziłam perfumerię i zupełnie przypadkiem musnęłam nim nadgarstek. Zapach rozwinął się w tak zajmujący sposób, że oczekiwałam tylko na to, co wydarzy się później. Przyległ do skóry i trwał...
Musiał być mój.




Woda perfumowana Serge Lutens La religieuse nie towarzyszy mi codziennie. Ma w sobie coś dostojnego i mrocznego. Skupia na sobie całą uwagę. Wymaga odpowiedniego nastroju i oprawy.



Czy miałaś okazję poznać tę kompozycję?




ps. Po głowie chodzi mi Daim Blond od czasu wizyty w Mon Credo  :)