Dzisiaj porą wieczorną...
Moja Mama nigdy nie używała pomadek "z kolorem", więc widok pomalowanych ust u kobiet zawsze wzbudzał we mnie zainteresowanie. Właściwie upłynęło około 25 lat kiedy po raz pierwszy skusiłam się na kolorową pomadkę ! Nie liczę studniówki, oczywiście :) Zauważyłam,że wybieram kolory bardzo delikatne i niemal niewidoczne, choć podziwiam na koleżankach soczyste czerwienie czy inne wyraziste odcienie.
Ostatnio przypomniałam sobie o paletce błyszczyko-pomadek Ben Nye, które dostałam w prezencie kilka miesięcy temu.
Oprócz sześciu wkładów (można je wyjmować i układać w dowolnej kolejności) w opakowaniu znajduje się całkiem sprawny i przyjemny pędzelek do nakładania. Przyznam, że konsystencja i lekkość pomadek idealnie sprawdza się przy obecnej pogodzie- nie czuję lepkości ust ani wysuszenia po nałożeniu. Co do trwałości nie liczyłabym,że błyszczyk utrzyma się przez sto pocałunków, ale zawsze można spróbować :)
Przyjemny produkt- mam nadzieje, że będzie mi długo służył.
Pozdrawiam :)
Weronika
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz