Która z nas nie zna tego cudeńka?
Maybelline Great Lash - ulubiona mascara Amerykanek.
Nazywana jest tuszem pogrubiająco- pielęgnacyjnym. Dawniej występowała w 5 odcieniach, choć ja kojarzę ją jako wersję czarną klasyczną i głęboką czerń.
Miałam na nią chrapkę wiele razy, ale ostatecznie sprawiłam ją sobie podczas wyjazdu do Czech, gdyż na naszych półkach dostrzec jej już nie zdołałam.
Opakowanie tuszu ma przypominać słodkie dziecięce czasy. Jest nieduże, kompaktowe i zgrabne.
Szczoteczka tuszu jest spiralna, w porównaniu do innych mascar- malutka.
Niestety produkt ten absolutnie nie przypadł mi do gustu. Nie polubiłam go za mizerny efekt na rzęsach, dłuugie wysychanie po nałożeniu i okropne rozmazywanie. Nie pogrubia, nie wydłuża, nie podkręca rzęs. Tusz ten po około dwóch godzinach odbija się niemiłosiernie na górnej powiece, na dolnej rozmazuje i tworzy efekt pandy.
Jest to jedna z najgorszych mascar jakie przyszło mi używać.
Jedyną zaletą jest łatwość w zmywaniu- wystarczy dotknąć rzęs wacikiem z płynem do demakijażu-choć to logiczne,skoro przez cały dzień zdążył osiąść wszędzie...poza rzęsami.
Nie polecam.
Miałyście z nim do czynienia?
Pozdrawiam,
Weronika
Uuuu, słabiutko. Słyszałam O tym tuszu ale jakoś mnie nie zachęcił i bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuńSłabiutko, niestety nie sprawdza się.
UsuńNie miałam i na pewno mieć nie będę ;) Poza tym wolę silikonowe szczoteczki.
OdpowiedzUsuńProbuje sobie przypomnieć, czy miałam tusz z silikonową szczoteczką... chyba Rimmel.
Usuńja od kiedy mam swojego ulubieńca nie sięgam po inne, u mnie tusz to podstawa makijażu i musi idealnie spełniać swoje zadanie :)
OdpowiedzUsuńLece do Ciebie przejrzeć posty, bom ciekawa :)
UsuńNa szczęście nie miałam z nią do czynienia :-)
OdpowiedzUsuńNie jest warta swojej ceny (choć jest niska, lepiej sprawić sobie coś innego).
Usuńnie miałam, oj współczuję... to jak te amerykanki się nim malują?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
:)
Pewnie to stwierdzenie obowiazywalo jakies 20 lat temu:-)
OdpowiedzUsuńNie miałam z nim do czynienia , mam swoj jeden ulubiony
OdpowiedzUsuńZdradzisz jaki? :-)
UsuńA ja pamiętam te różowo zielone opakowania, to był chyba mój pierwszy tusz :)
OdpowiedzUsuń:-) widzisz- ja sie obudzilam jakies 15 lat za pozno:-)
Usuńnie lubię takich szczotek, efekt pandy znam dobrze i nie cierpię. najgorszy miałam po tuszu venita!
OdpowiedzUsuńW przypadku tej mascary panda murowana, to okropne.
UsuńSzkoda że tak wrednie się zachowuje, a tak ładnie wygląda. :)
OdpowiedzUsuńKojarzy mi sie z sugusami- tymi ciagnacymi cukierkami:-)
OdpowiedzUsuńTo był mój pierwszy w życiu tusz i wtedy byłam bardzo zadowolona, ale teraz trudniej mnie zadowolić:)
OdpowiedzUsuńMoim pierwszym tuszem byl produkt Margaret Astor:-)
Usuń